piątek, 15 listopada 2013

TEST: Skoda Fabia Scout 1.2 TSI


fot. Maciej Gis
fot. Maciej Gis

       Skoda Fabia. Nie chcąc oczywiście urazić właścicieli czeskich „auticzek” muszę stwierdzić, że do tej pory uważałam ją za jeden z bardziej bezpłciowych samochodów na rynku. Nie brzydkich czy odrażających (jak Fiat Multipla?), komicznych albo niepraktycznych. Po prostu uważałam, że Fabia jest zwyczajnie nijaka. Jak zupa z torebki. Niby da się tym najeść, ale to nie to samo co normalny obiad. Sądziłam, że Fabia może spełniać użytkową rolę samochodu, jazdę z punktu A do punktu B, ale to miało być wszystko. Żadnej przyjemności z jazdy, o uśmiechu za kółkiem nawet nie wspominając. Wtedy nie wiedziałam jeszcze jak bardzo się mylę... Niedawno miałam możliwość przetestowania tego modelu w wersji Scout. Pierwsza myśl: Czesi postanowili zrobić coś na kształt SUV'a... Skoda, segment B, SUV - te trzy słowa zdecydowanie nie powinny wystąpić w jednym zdaniu... Ale dobra, skoro jest, to czemu nie. Może będę zaskoczona... Byłam!

fot. Maciej Gis
fot. Maciej Gis

        Pierwsze wrażenie? Siedzę w Golfie! No jak matkę kocham! Wsiadam i widzę całkiem sporo golfowskich detali: przełącznik świateł, przyciski lampki, pewne podobieństwo manetek przy kierownicy. Od razu nabrałam do Scouta pozytywnego nastawienia :-) w końcu to też VAG, więc jako zagorzała wielbicielka aut z tej grupy, nie miałam prawa marudzić. Skodzianka naprawdę przyjemnie pracuje. Silnik o pojemności… Czy wy też używacie słowa „pojemność”? Ostatnio zostałam zrugana od góry do dołu, że prawidłowym terminem jest „objętość”. z technicznego punktu widzenia nawet ma to sens, ale czy ktokolwiek tak mówi? O czym ja to...? A... Scout pod maską ma benzynowy, czterogarnkowy silnik 1.2 TSI, o mocy astronomicznych 105 koni mechanicznych, sądzę że to dużo jak na tak lichą pojemność (objętość…?). Ku mojemu zaskoczeniu to auto jest nawet zrywne! Naprawdę muszę przyznać, że pierwsze kilka ataków na pedał gazu sprawiało, że oczy wychodziły mi na wierzch ze zdumienia. Spodziewałam się raczej, że podczas sprintu od zera do setki zdążymy przestawić piętnaście stacji radiowych, napić się, ziewnąć, kichnąć lub wykonać szereg czynności, których nie powinniśmy wykonywać w trakcie jazdy. A tu niespodzianka... Skoda idzie do przodu całkiem przyzwoicie. Producenci podają, że równą bańkę na liczniku powinniśmy mieć po ciut ponad 10 sekundach. Coś koło tego pewnie jest, kto by to mierzył... Ale na pewno nie jest jucznym osłem, którego nijak nie da się zmusić do kłusa. Dane fabryczne jako prędkość maksymalną podają 111 mil na godzinę, czyli w przybliżeniu jakieś 177 km/h. Udało mi się go rozbujać do prawie 180, więc dane te możemy przyjąć za całkiem wiarygodne.

fot. Maciej Gis
fot. Maciej Gis
fot. Maciej Gis

       Co do spalania... A właśnie, ostatnio pewien świeżo upieczony Pan Inżynier również mnie opieprzył (tan sam delikwent od pojem... objętości! :-) ), że prawidłowym terminem jest ZUŻYCIE PALIWA. I po raz kolejny: z technicznego/inżynierskiego/podręcznikowego punktu widzenia faktycznie takie określenie jest poprawne (nawet komputer pokładowy tak twierdzi). Ale czy ktokolwiek tak mówi? Wyobrażacie sobie, że spotykają się Zdzisiek i Stefan na piwie, i jeden mówi do drugiego „Stary, słuchaj, chyba założę gaz bo to zużycie paliwa mnie przeraża”? Raczej będzie to coś w stylu „Czemu to bydle tyle pali?!”. Ale wróćmy to tematu... Teoretycznie „skaucik” powinien palić, przepraszam, zużywać 5.3 litra etyliny na dystansie 100 kilometrów. Może tak się da... Mi pokazał 7.3 litra w cyklu mieszanym. Na krótkiej, około 50 kilometrowej trasie udało mi się zbić do 6.9 litra. Może jeśli bardzo będziemy się starać, to zejdziemy do tych 5.3.

fot. Maciej Gis

          Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale Fabia dała mi przyjemność z jazdy. Może nie jest to auto wzbudzające podniecenie lub skrajnie pozytywne emocje, ale jest po prostu fajne :-) Nie myszkuje po drodze, prowadzi się pewnie, lekko, przyjemnie. Pięciobiegowa skrzynia świetnie współpracuje, nie brakuje w jej działaniu ani krzty precyzji. Wszystko działa tak, jak rasowy VAG działać powinien – pewnie i dobrze! No ale dobra... Skoda chciała zrobić all-road'owy samochód, więc zobaczmy co im z tego wyszło. Zabraliśmy go do lasu...

fot. Maciej Gis
fot. Maciej Gis

        Napęd na przednią oś, 16-calowe alufelgi w standardzie i bądź co bądź nie za duży prześwit pod samochodem, nie zachęcają do błotnistych przygód. To nie terenówka, ale mimo wszystko z większą kałużą, odrobiną błota, dziurami, wertepami, lekkimi podjazdami itp. powinien sobie poradzić. Celem sprawdzenia czy jak na skauta przystało, da radę przeżyć w lesie uzbrojony w kawałek sznurka i patyk, wparowaliśmy na dziurawą leśną drogę. Nie jest to opisywany wcześniej przeze mnie Patrol, którego możemy przepędzić po korzeniach 80 na godzinę, a on nic sobie z tego nie zrobi. Ale przy mniej więcej 50 km/h, nie wybijamy sobie w Scoucie zębów a zawieszenie nie wydziela z siebie agonalnych wrzasków. Pierwsza próba jak najbardziej się powiodła, postanowiliśmy więc pójść o krok naprzód (a w zasadzie o skręt w lewo) i skręciliśmy w węższą, bardziej dziurawą i nieco błotnistą drogę. 

fot. Maciej Gis
fot. Maciej Gis

       Czeskie auticzko upaprało się błotem, radośnie podskakując na wybojach. Prędkość jednak musieliśmy zredukować do około 20 kilometrów na godzinę, czasem nawet mniej. Skoda miała aspiracje, by stworzyć w miarę wszędobylskie auto, którym na upartego wjedziemy do lasu i dotrzemy do naszego letniskowego domku położonego niemal w sercu buszu – takiego podmiejskiego buszu oczywiście... Żeby nikt nie pomyślał, że w przyszłym sezonie Scout pojedzie w Dakarze. Ten samochód pozwoli w miarę komfortowo pokonać dziurawą drogę, przejedzie kawałek lasem, a potem swobodnie wyjedzie na asfalt, otrząśnie się z kurzu i na powrót będzie w pełni szosowym autem. Przy okazji – Scout którego miałam przyjemność testować, okazał się lepszym zbieraczem grzybów niż ja :-)

fot. Maciej Gis

       Wnętrze jest przytulne, przestronne i co najważniejsze - funkcjonalne. Przyciski odpowiedzialne za sterowanie klimatyzacją i multimediami, umiejscowione są bardzo intuicyjnie - dokładnie w tych miejscach, w których (wedle oczekiwań kierowcy i pasażerów) powinny się znajdować. W temacie bajerów, jak to w tego typu autach bywa, nie mamy w środku dyskoteki z miliardem przycisków wielkości łebka od szpilki. Guziki od radia są wielkie, nasz paluch może w nie klikać bez obaw, że niechcący włączymy nie to co trzeba. Fajną rzeczą jest to, że jeśli przy głośno ustawionym radiu wrzucimy bieg wsteczny, muzyka sama się przyciszy, a my tym samym w porę usłyszymy jazgot czujników parkowania, unikając rozwalenia tylnego zderzaka. 

fot. Maciej Gis
fot. Maciej Gis

      Skoro jesteśmy przy radiu – ciekawą funkcją jest przycisk, dzięki któremu stacje same przełączają się co kilka sekund. Jeśli usłyszymy coś co nas zainteresuje, wystarczy nacisnąć OK i już możemy nucić naszą ulubioną piosenkę. Chyba każdy zna ten ból, kiedy praktycznie wszystkie stacje radiowe nadają reklamy w tym samym czasie. Tu Skoda postanowiła ułatwić nam nieco życie. 

     Kolejnym atutem w kwestii wyposażenia jest... klakson! Może uznacie, że to głupie, ale gdy ja spotykam na drodze kogoś rozgarniętego jak mrowisko, żałuję, że nie mam pod maską syreny od tira... Tymczasem klakson w Scoucie brzmi jak osioł ciągnięty za jaja! I to nie pieszczotliwie! Niestety przekonałam się o tym, trąbiąc w celu zwrócenia na siebie uwagi Pana Fotografa, który mnie olał, a ja chciałam grzecznie zapytać, jak mam ustawić samochód aby spełnić jego fotograficzne wizje. Później nie spotkałam jednak żadnej drogowej sieroty aby soczyście ją obtrąbić. Doszłam do wniosku, że jazda na wprost z maltretowaniem klaksonu dla zabawy, może sprawić, że ludzie będą się na mnie nieco dziwnie gapić...

fot. Maciej Gis

       Reasumując: to naprawdę dobry samochód :-) Gigantyczny bagażnik, fajny design a przede wszystkim ogromna funkcjonalność tego auta sprawiają, że idealnie nadaje się dla aktywnej rodziny typu 2+2. Z trojaczkami i psem lepiej szukać vana, ale dla rodziców z dwójką urwisów jadących na wakacje, do jeżdżenia do pracy czy po zakupy, nada się idealnie! Ja doszłam do wniosku, że Skoda Fabia Scout poza poprawnością, jest po prostu fajna :-) A przy tym ładna i użyteczna. Czego chcieć więcej jeśli nie potrzebujemy Ferrari do ścigania się, ani vana do wożenia połowy przedszkola? Cena też jest w miarę przystępna, za podstawowy model trzeba zapłacić 57 950 zł, a za najbardziej wypasioną wersję - 69 450 zł. To chyba dość dobra cena jak na nowe, pojemne i mega użyteczne auto będące fajnym wozidełkiem, do którego wsiada się z uśmiechem.